gru 09 2005

Sam jesteś reżyserem i aktorem swojego...


Komentarze: 8

No dobra,

 Wena znów zagościła w mojej Głowie, co oznacza, że znów mogę uraczyć Was, moje najkochańsze (bo jedyne:P) Czytelniczki, kolejną porcją moich intelektualnych rozważań...

<mam prośbę: wczytajcie się w to uważnie (bo się postarałam...), przemyślcie i napiszcie co o tym sądzicie:) bo pewnie wiele rzeczy mi umknęło, wiele spłyciłam itp>

Temat na dziś brzmi: "Trzy punkty widzenia: 1 - to, jak postrzegamy sami siebie 2 - to, jak inni nas postrzegają i 3 - to, jak MY myślimy, jak inni nas postrzegają."

Pkt 1 jest oczywisty - to my przed lustrem w cztery oczy... Żadnego ściemniania...

Pkt 2 i 3 ma związek z "maską" (i to niejedną)  którą codziennie nakładamy sobie na twarz. <tylko nie mówcie, że WY nie nosicie takich masek!:)> Chcąc nie chcąc wszyscy to robimy. I tutaj jest rozdźwięk między tym jak ludzie naprawdę ODBIERAJĄ tę maskę, a tym, jak my UWAŻAMY, jak jest odbierana...

Z punktu widzenia odbiorcy: czasem gramy dobrze naszą wybraną lub wymuszoną rolę (bo mamy takie cechy osobowości, predyspozycje) i wtedy 2=3, no problem. Ale czasem nie jesteśmy dobrymi aktorami w tej roli i albo odbiorca nie bierze nas za tych, za których się podajemy, albo w ogóle wypadamy żałośnie, bo zachowujemy się sztucznie...

Z naszego punktu widzenia: czasem jesteśmy przekonani, że nasza maska świetnie do nas pasuje, a wcale tak nie jest. I odwrotnie - czujemy się np.żałośnie, niepewnie w jakiejś sytuacji choć potem po rozmowie z postronną osobą dowiadujesz się, że wyglądałaś na os. b. pewną siebie... <pamiętasz film z Łyny, A.?>

 I właśnie to ostatnie najbardziej mnie zaskakuje... Z tego jest najwięcej nieporozumień. Najczęściej chodzi o sytuację, w której czujemy się nieśmiali, mali, których ten dziki tłum ludzi może łatwo zdeptać... No i tak: niektórym nieźle wychodzi granie pewnych siebie, wyluzowanych. Można się na to nabrać. Tylko że problem pojawia się wtedy, gdy przeginamy w drugą stronę i jesteśmy odbierani jako zarozumiali,  zirytowani, a nawet znudzeni obecnością innych ludzi... A więc wbrew naszym zamierzeniom jesteśmy odbierani negatywnie...

I wiecie co? NIDGY ALE TO PRZENIGDY NIE BĄDŹCIE PEWNE TEGO, JAK WAM SIĘ WYDAJE, ŻE JESTEŚCIE POSTRZEGANE! To się tyczy 2 z Was, moje drogie:) Życie jest pełne niespodzianek...  

-catherine- : :
kejti
15 grudnia 2005, 23:02
No tak...
dyskusja w stylu \"co autor miał na myśli\" mówiąc o lustrze:)

kurde to żadna górnolotna przenośnia tylko ja nie umiem jasno przekazywać mysli i wymyślam jakieś tylko MNIE znane metafory....:)

co do mojej kochanej p.Mózg - powiem Ci że chyba u Ciebie to \"mniejsze przywiązywanie wagi do tego-co-ludzie-myślą\" wyszło Co jak najbardizej na dobre.. o ile mam na myśli okres ok 1 klasa liceum - teraz...

co do mojej równie kochanej betty - dziwni ludzie się przyciągają... tworzą swoje własne grupki... grupy... aż w końcu przestają być dziwni w swojej grupie tylko NORMALNI!
cóż ja w niej na pewno jestem bo uważam że jesteś normalna:D

co do jeszcze bardziej równie kochanej carol - tak, niektórzy mają tak bogate wnetrze, że nie mogą się za bardzo w nim odnaleźć - gdzie to \'ja\'? (i tu ze wstydu spuszczę oczy...)

co do jeszcze równiej kochanego od tamtych 3 Tramwaju - bo Ty nie masz oporów, żeby pokazać swoje
15 grudnia 2005, 17:39
\"w lustrze odbijasz sie atkim, jakim widzą cię inni. w moich oczach takim, jakim chciałbys być...\"

a kaś tego w ogóle nie czyta. zainaugurowała taka wspaniałą, płomienną dyskusję, i milczy...
15 grudnia 2005, 14:11
Betty - nie sadze zebys byla nudna, dziwna chyab tez nie.......tzn. jestes po prostu wyjatkowa,i nieliczni sa w stanie to zrozumiec :)
a jesli chodzi o to lustro to ja to zrozumialam ze jak sie w nim przegladmy to widzimy jacy jetsesmy, ale przeciez w lustrze moze nas zobaczyc kazdy, przypadkowy czlowiek, wiec wtedy tez mamy jakas maske, poze czy jak by to tam nazwac. a we wlasnym wnetrzu jestesmy soba(gdzies gleboko ukryci, czasem sami nie potrafimy sie odnaleźć)
brain-damage
14 grudnia 2005, 20:36
ad1. nie, no z tym lustrem to chyba taka przenośnia była... ;) chodzi po prostu o to, co o sobie wiemy, a każdy chyba ma jakies przemyslenia na ten temat i potrafi wymienić kilka swoich cech (np ja jestem leniwa, o!)

ad2. kiedyś bardziej przywiązywałam wage do tego jak mnie ludzie postrzegają, można powiedzieć że \"przymierzałam\" różne maski, chociaż wydaje mi sie ze to nie były maski tylko raczej jakieś poszukiwanie, próba zdefiniowania i określenia siebie... wiecie, chyba każde dziecko/nastolatek przez to przechodzi.
teraz \"swiadome maski\" są raczej wymuszane przez jakieś konwenanse itd (np. kiedy trzeba być miłym dla R. bo jest kierownikiem stajni) a te nieświadome (bo carol ma racje, chyba są i takie) jak sama nazwa wskazuje są poza naszą świadomością więc do końca tego nie kontrolujemy.

ad3. pamiętam film z łyny :] to faktycznie dobry przykład... myślę że tutaj wchodzą w gre nasze małe kompleksy ;) czasami wydaje nam sie ze wyglądamy/zach
14 grudnia 2005, 15:24
nareszcie ktoś oprócz mnie napisał, co za ulga! carol, ja rozumiem.
a co do bycia uważana przez innych za dziwne bądź normalne - mnie zwykle ludzie uważają za zwyczajną, nieco nudną, w miarę pogodną osobę. po czym, kiedy poznają mnie bliżej, widzą z moimi przyjaciółmi, albo gadają ze mną jakoś głębiej, zwykle reagują \"ty to chyba jesteś jakaś dziwna...\". czasem wyrazają to miną pełną popłochu badź zszokowaną. no, chyba że też są dziwaczni jacyć... :D
14 grudnia 2005, 09:41
nie łapie lustra....chyba nie muszę na siebie patrzeć, żebyw iedzieć jaka jestem.
a co do masek, to napewno jakaś zakładam, tylko nie zawsze jestem tego świadoma tak do konca(to chyba działa jak obrona konieczna ;p)
a to jak inni mnie widza...no cóż, juz jakiś czas temu doszłam do wniosku, że jeżeli ktoś mnie nie lubi za to jaka jestem naprawde, to trudno, widać nie możemy sie dogadać, ale to wcale nie znaczy,że ze mna jest cos nie tak :)

nie wiem czy rozumiecie moja pisanine, bo mi sie juz jej czytac nie chce ;p
tramwaj z Holeąovic
13 grudnia 2005, 19:43
Hmmm, ja na przykład kompletnie nie wiem, czemu uchodzę za jakąś wyjątkowo oryginalną osobę. Wcale nie silę się na żadne ekstrawagancje (jak ktoś nawiąże rozmowę o życiu itd., to inna sprawa - cóż mam dużo do powiedzenia o dziwnych życiowych sytuacjach, ale to nie moja zasługa), jestem po prostu taka, jaka jestem - a wydaje mi się, że mimo wszystko wcale nie odbiegająca od przeciętnej (w neutralnym tego słowa znaczeniu, oczywiście). Ostatnio ktoś mi powiedział, że sprawiam wrażenie takiej totalnie kochanej dziewczynki i w ogóle nie chciał uwierzyć, jakim potwornym bachorem byłam za młodu. ;) A najzabawniejsze jest to, że ludzie myślą o mnie zazwyczaj jedną z dwóch skrajności: albo \"depresywna pesymistka\", albo \"wiecznie zadowolona optymistka\". Chyba nie muszę mówić, że prawda jest gdzieś pomiędzy i to daleko od obu punktów... Przykładów można by zresztą wymieniać dużo, ale niechętnie bym się rozpisywała o sobie ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
10 grudnia 2005, 12:05
nie zgadzam się z punktem 1, ponieważ ja po sekundzie odejścia od lustra zapominam, jak wygladam, wiem tylko, jaka jestem w środku. ale generalnie wiem o co chodziło :D

jeśli chodzi o resztę. powiedzmy sobie szczerze, że nie przywiązuję do tego wielkiej wagi, jak inni ludzie mnie odbierają...tylko czasem, kiedy dotyczy to innych osób. ale, ostatnio moja koleżanka z grupy powiedziaął mi a) że moje spojrzenie jest stalowe i ludzie aż się kurczą pod nim, tak na początku. tzn, ona tak miała.
a b) powiedziała mi, że ostatnio jestem jakby weselsza, a ja ostatnio miałam doła jak stąd na drugą stronę kuli ziemskiej. oczywiście, starałąm sie bardzo, żeby nikt na studiach tego nie zuważył, no i proszę...widać mi się udało.

a jeszcze, co do tego grania. ja tylko niezwykle rzadko staram sie świadomie wpływac na to, jak inni mnie odbierają. poza tym staram się być naturalna, a oni niech mnie odbierają, jak chcą. tyle. :D

Dodaj komentarz